Pamiętasz artykuł o cerowaniu? Pokazywałam tam niebieski sweter z kilkoma zacerowanymi dziurami… To był fake. Potrzebowałam jakiejś dzianiny do potrenowania cerowana i ten sweter wydał mi się idealny, ale, jak na złość, był w dobrym stanie. Plus był taki, że mogłam cerować w dowolnym miejscu, a efekt potraktować czysto dekoracyjnie. Nie był więc to przykład naprawy, a upcyklingu.
Upcykling
Upcykling to przetwarzanie, które prowadzi do podwyższenia jakości tego, co przerabiamy. Dodając do ubrania haft lub farbując je na nowy kolor nie tylko dajemy mu drugie życie i ratujemy przed wyrzuceniem. Przede wszystkim sprawiamy, że staje się niepowtarzalne. Każda naprawa wygląda trochę inaczej, więc każde ubranie będzie wyglądało inaczej. Jak ten mój sweter, który kupiłam w… Lidlu. Jak setki innych osób.
Sposobów na upcykling jest oczywiście tyle, ile osób, którzy się tego podejmują. Ale dziś opowiem Ci o 6 najpopularniejszych. Zaczynamy oczywiście od haftu, bo to temat mi najbliższy. Potem przyglądniemy się naszywkom (pamiętasz naszywki z dzieciństwa?). Mamy jeszcze farbowanie, przeróbki, nadruki. A gdy już nic nie da się zrobić z naszym ubraniem zawsze możemy je pociąć i wykorzystać ścinki do stworzenia czegoś zupełnie nowego.
Przykłady ilustrujące każdy z tych sposobów znajdziesz, tradycyjnie, na mojej tablicy na Pinterest:
Haft na ubraniach
Od jakiegoś czasu testuję haftowanie na ubraniach. A dokładniej mówiąc na jednym konkretnym ubraniu – starej, szaroburej bluzie. Lubię ją za szeroki krój, często noszę ją po domu, ale uznałam, że nie będzie mi jej szkoda, jeśli coś mi nie wyjdzie. Na bluzie pojawił się najpierw napis: Haftuję! A Ty jaką masz supermoc? I w takiej odsłonie pojawiłam się na targach Kiermash w Krakowie. Taka „odzież firmowa”.
Najtrudniejsze w haftowaniu na ubraniach jest nanoszenie wzorów. Nie da się tego zrobić przy użycia kalki technicznej i maszynowej, jak to robię przy haftowaniu cytatów. Tutaj trzeba sięgnąć po rozpuszczalną flizelinę. A ponieważ takiej nie miałam testowałam haftowanie na… papierze toaletowym. Na biały papier łatwo nanieść wzór, a papier toaletowy jest (a przynajmniej powinien być) całkowicie rozpuszczalny. Już myślałam, że wpadłam na jakieś super-hiper-fajne i tanie rozwiązanie i będę je promować. Ale nie, papier jest zbyt kruchy i łamie się przy każdym wbiciu igły. I wcale się tak dobrze nie rozpuszcza, szczególnie ten pod nićmi. Napis udało mi się skończyć, ale w przyszłości raczej spróbuję z flizeliną.
Drugie podejście to napis: PrOblEM. Gra słów podpatrzona w Internecie, w której słowo PROBLEM zmienia się w POEM, czyli poezje. Piękny przekaz. Tak piękny, że postanowiłam nosić go dumnie na moim swetrze. W tym wypadku zdecydowałam się na większe litery, które napisałam bezpośrednio na swetrze używając kredy krawieckiej. Aby wydobyć oba słowa zdecydowałam się na krój konturowy, z którym część liter miała być pusta, a część zapełniona. Sprawa okazała się trudniejsza niż myślałam. Bluza jest bardzo zbita i przebicie się grubą igłą (haftowałam włóczką, żeby nie stracić miliona lat na skończenie) okazało się trudne i bolesne. A jak skończyłam stwierdziłam, że napis za bardzo ściąga tkaninę i ogólnie nie wygląda najlepiej. Ostatecznie go sprułam (co też było dość czasochłonne).
Na mojej bluzie jest jeszcze jeden haft. To proste, pionowe kreski, przeszyte fastrygą. W marcu brałam udział w wyzwaniu, które nazywało się #mendmarch2024 i było organizowane przez Kate Sekules z @visiblemend. Nie wytrwałam w wyzwaniu do końca, ale mam kilka pamiątek po pierwszych dniach, w których brałam udział. Ósmego dnia hasłem przewodnim były zapasy (Stash). Każdy haftujący i dziergający wie, jakim wysiłkiem jest utrzymanie w ryzach tych wszystkich mulin, kordonków i włóczek, które nagromadziliśmy i które na pewno, na 100% kiedyś się przydadzą. Ja trzymałam je w płóciennej torbie i po paru przeprowadzkach zrobił się z nich jeden wielki kocioł. Wzięłam więc torbę i wyciągałam po jednym motku. Na chybił trafił. Haftowałam jedną linię i wyciągałam następny. Efekt? Proszę bardzo:
W końcu zabrałam się za porządek. Pozwijałam wszystkie nici w motki, posegregowałam kolorami, a z tych, których już nie dało się rozplątać zrobiłam zabawkę dla kota.
Na bluzie pojawiły się jeszcze dwie cerowane łaty – testowałam cerowanie na łokciach. Użyłam do tego wielokolorowej włóczki. Pierwsza wyszła średnio technicznie, ale super jeśli chodzi o kształt. Druga jest znacznie lepsza technicznie, ale trochę… nudna. Zresztą, oceń sam_:
Przeróbki
Jak widzisz moja bluza zmienia się stopniowo. Kolejne hafty są trochę jak tatuaże, powoli zapełniają przestrzeń swetrzanego ciała. Ale, jak z dziarami, czasami nie jesteśmy zadowoleni z efektu i mamy ochotę na coś innego. Ostatecznie sprułam napis o haftowaniu i problem/poem oraz jedną z łat na łokciach. W ich miejsce dodałam łatę robioną na szydełku oraz kieszonkę-kangurek robioną na drutach. Próbowałam jeszcze dodać tę samą włóczkę na rękawie, ale nitki zaczepiały się o różne rzeczy, więc ostatecznie to też sprułam. (Zdjęcie powyżej).
Ale to wszystko to tylko dodatki. Z przerabianiem ubrań można naprawdę poszaleć. Niesamowite rzeczy robi Anka Hołozubiec z Naked Upcykling Design.
Łączenie kilku ubrań, skracanie, przeszywanie, doszywanie koronek, falbanek, związywanie, dodawanie ozdób… No po prostu wszystko, co tylko przyjdzie Ci do głowy. A jak nie wyjdzie? Trudno! Możesz spróbować od nowa.
Naszywki
Nie wiem jak Tobie, ale mi naszywki kojarzą się z latami 80-tymi. Każdy miał jakąś na plecaku lub jeansowej kurtce. Ta moda wraca, wraz z powrotem mody na jeans. Znów (wciąż?) można kupić gotowe naszywki. Stosunkowo łatwo można też zamówić naszywki według własnego wzoru i to nawet jedną sztukę!
Ale naszywki można zrobić też samodzielnie. Bez problemów znajdziesz na YouTube poradniki. Sama lubię najprostsze rozwiązania. Wzięłam więc kawałek filcu (który znalazłam przy okazji robienia porządków) i wyhaftowałam na nim wzór, który następnie przyszyłam do spodni. W tym wypadku była to nie tylko ozdoba, ale i łatka zasłaniająca dziurę. A że spodnie należały do Antosia poprosiłam go wcześniej o zrobienie projektu. Jakby ktoś miał wątpliwości – to jest kot.
Nadruki
Z końcem zeszłego roku odkryliśmy fenomenalną drukarnię oferującą druk na tkaninie. Takich punktów jest coraz więcej, ale jeśli chcesz coś wydrukować na materiale, koniecznie zacznij od przetestowania CottonBee.
Jak to działa? Wybierasz wzór, który chcesz wydrukować – może to być zarówno mały rysunek lub zdjęcie, które zostanie powielone lub duża ilustracja pokrywająca cały kawałek tkaniny. Następnie wybierasz, na jakiej tkaninie chcesz drukować, a wybór w CottonBee jest ogromny. Możesz też zamówić próbnik i sprawdzić jakość druku na poszczególnych tkaninach. Korzystałam z CottonBee drukując podkład pod haft: Ambicja to sucz oraz drukując wzory do zestawów Wyszyj się!. Ale testowaliśmy też wydruk zdjęcia. Wszystko najwyższej jakości. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Również tego, jak działa ta firma, jak szybko realizuje zamówienia, jak łatwo zamówić dowolny nadruk. A jeśli nie masz własnego wzoru, a masz ochotę na fajną tkaninę – możesz też wybrać spośród setek wzorów przygotowanych przez projektantów. I najlepsze na koniec – nawet jeśli zamówisz gotowy wzór i tak będzie on nadrukowany, jak na zamówienie. Firma nie drukuje tkanin na zapas, nie przechowuje ich w magazynach i nie wyrzuca niesprzedanych beli. Poza tym stosują rygorystyczne standardy ekologiczne, obniżając zużycie wody, energii i substancji chemicznych.
Druk na tkaninie fantastycznie wykorzystuje Łukasz Barucha, czyli @naczelny_sklepikarz. Drukuje (z tego co wiem, w tym samym miejscu) plakaty, a następnie naszywa je na bluzy kupione w szmaciarniach. Upcykling w czystej postaci! PS Ma też naszywki.
Oczywiście temat nadruków na tkaninach nie jest wyczerpany. Bo mamy jeszcze sitodruk, który pozwala nanosić wzór bezpośrednio na tkaninę.
Farbowanie
To temat, do którego nie udało mi się zabrać, pomimo, że w czasie porządków odkryłam kilka saszetek barwników do tkanin. Ale znalazłam u Kasi z Baba Banul bardzo szczegółowy przewodnik, do którego zamierzam wrócić w najbliższym czasie. Zostawię go sobie (i Tobie) tutaj:
Domowe farbowanie ubrań – kompleksowy przewodnik dla początkujących
Ścinki
A co zrobić jeśli farbowanie, przeszywanie i naszywanie już nie pomaga? Zawsze można pociąć materiał na kawałki i zrobić z niego coś zupełnie nowego. I oczywiście, jak wcześniej, jest na to milion sposobów. Moje dwa ulubione to patchwork i przerabianie bawełnianych T-shirtów na „włóczkę”. Trochę inspiracji patchworkowych podrzuciłam na Pinterest. Instrukcję zrobienia bawełnianej włóczki ze starych podkoszulków znajdziesz bez problemów w sieci. W pasmanteriach można też kupić gotowe motki, pozyskane z recyklingu. (Choć lepiej to sprawdzić, bo włóczki tego typu zyskały na popularności i nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś zaczął produkować gotowe włóczki „z odzysku”).
Co można zrobić z takiej włóczki? Sporo, choć raczej przedmiotów domowego użytku niż ubrań, bo taka dzianina będzie dość ciężka. Świetnie nadaje się za to do dodatków. W domu mam kilka bransoletek od Kasi Kruszenko z Dizajneko.
A gdyby tak to wszystko połączyć?
Nie możesz się zdecydować, którą z opcji opisanych powyżej wybrać? A po co wybierać? Możesz przecież próbować wszystkiego po kolei lub na wyrywki i to na jednym ubraniu! Zobacz jakie cudo znalazłam w pobliskiej szmaciarni. Są tu doszyte frędzle i koronki, jest drukowana tkanina, są naszywki i hafty. Cena niestety miało „szmaciarniania” (ponad 100 zł), ale jakby ktoś był zainteresowany – Kraków, Kalwaryjska.
Fix to seria artykułów poświęcona koncepcji naprawiania świata przez naprawianie ubrań. To tak w wielkim uproszczeniu. Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.