Sashiko – upcykling ubrań
Ten o szyciu użytkowym i pięknym jednocześnie. I trochę o przywłaszczeniu kulturowym. I o mikroprojekcie zwanym Fix.
Sashiko to japońska metoda szycia, której celem jest wzmocnienie tkaniny i przedłużenie jej żywotności. Technikę tę stosuje się również do naprawiania uszkodzonych tkanin.
Gdy wpiszesz „sashiko” w wyszukiwarkę otrzymasz zdjęcia tkanin (zwykle w kolorze indygo) w całości pokrytych pięknymi, geometrycznymi wzorami (zwykle haftowanymi białą nicią). Niektórzy nazywają Sashiko haftem, inni ściegiem. Możesz spotkać się też z nazwą „boro”, często stosowaną zamiennie. Sashiko opisywane jest jako sztuka naprawiania ubrań. Ile w tym prawdy?
Czym Sashiko nie jest
Po kolei – Sashiko to nie „ładny wzorek”. A dokładniej mówiąc – wzór nie jest istotną Sashiko. Owszem, Japończycy są mistrzami łączenia użyteczności z pięknem. Jeśli tworzysz nowy przedmiot lub naprawiasz stary – możesz skupić się na tym, aby po prostu działał i służył do swoich celów. Ale jeśli możesz zrobić to tak, aby powstało coś pięknego – dlaczego tego nie robić. Dlatego z czasem zaczęły powstawać coraz bardziej skomplikowane wzory, które są piękne, ale przede wszystkim – spełniają swój podstawowy cel: wzmacniają tkaninę!
Sashiko to nie haft, to raczej sposób szycia. I znów – te piękne wzory są bardzo dekoracyjne. Idealnie nadają się na obrusy, serwetki, a nawet na obrazki do powieszenia na ścianę. I w porządku, możesz zrobić sobie taki haft i powiesić go na ścianie. Ale nie nazywaj tego Sashiko. Jak pisałam przed chwilą – Sashiko powstało po to, aby wzmocnić tkaninę. Ubodzy mieszkańcy Japonii w XVII-XVIII w. zaczęli przeszywać tkaniny, aby utrzymać je dłużej w dobrej kondycji. Aby nie trzeba ich było naprawiać. Stwierdzenie, że Sashiko służy do naprawiania ubrań jest poprawne, ale niepełne. Pierwotnym celem było unikanie naprawiania. A jeśli tkanina w końcu została przetarta – używano tej samej metody, żeby ją załatać. Innym zastosowaniem Sashiko było łączenie kilku warstw tkanin, aby stworzyć grubszą, cieplejszą wersję. Czyli znów – raczej szycie niż haft.
Ale nie jest to jakiś specjalny ścieg, jak mówią niektórzy. W zasadzie to zupełnie zwyczajna fastryga. Owszem, starannie wykonana, ale jednak nic więcej. Można szyć pojedynczo, wyjmując za każdym razem igłę, ale o wiele szybciej jest, gdy wbijemy igłę kilka razy w materiał, a dopiero później ściągniemy go z igły. To pozwala znacznie przyspieszyć tempo pracy, a nawet wprawić nas w rodzaj medytacji. Ma to nawet swoją nazwę – Unshin. Zobacz jak to wygląda w wykonaniu Atsushi Futatsuya, nauczyciela Sashiko:
Jest jeszcze jeden mit to obalenia – Boro to nie synonim Sashiko. Boro to kawałek materiału, który został wielokrotnie przeszyty, zużyty i naprawiony. Kojarzy się z brudną szmatką do podłogi, z czymś, czego nigdy nie położylibyśmy na stole. A przynajmniej żaden Japończyk, bo nam wydaje się czymś pięknym i wartym odtworzenia. Boro jest więc efektem końcowym Sashiko.
Upcykling czy downcykling?
Jak wspomniałam wcześniej – Sashiko to metoda wzmacniania tkanin, czyli poprawa ich jakości. Mimo że efektem końcowym może być Boro – szmatka pozszywana z mniejszych kawałków, Sashiko bliżej do upcyklingu niż downcyklingu.
I tu, całe na niebiesko, wchodzą na scenę jeansy… Atsushi specjalizuje się w przeszywaniu jeansów. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć informacji, jakich jeansów używa w swojej pracy. A prawda jest taka, że zdecydowana większość jeansów, które są obecnie w sprzedaży są sztucznie postarzane. Jaki jest sens kupowania produktu, którego jakość celowo jest obniżana i przeszywania Sashiko, żeby jego jakość podnieść? Rozwiązaniem może wydawać się kupowanie jeansów RAW, czyli nie poddawanych specjalnym zabiegom prania, piaskowania czy wybielania. O wiele lepszym rozwiązaniem jest zaopatrywanie się w jeansy w sklepach z używaną odzieżą i naprawianie tych, które już mamy. I właśnie tak robi Atsushi, który w 2017 r. postanowił, że nie będzie kupował nowych ubrań.
Czy szycie Sashiko w Europie jest przywłaszczeniem kulturowym?
Przywłaszczenie kulturowe (ang. cultural appropriation) to mocno określenie. Czasami robimy coś w podziwie dla innej kultury i przez myśl nie przejdzie nam, że kogoś może to urazić. Są jednak tacy, którzy celowo używają słów brzmiących egzotycznie, bez zastanowienia się, jaka jest ich historia i kontekst, za to z myślą o potencjalnym zysku. Świetnym przykładem mogą być kimona opisane w artykule Makiko Hastings Naming DOES matter. Lubimy takie słowa. Pozwalają nam trochę oderwać się od naszej szarej, polskiej rzeczywistości. Bo przecież przytulny pokój to nie to samo co pokój hygge. A szlafrok z szerokimi rękawami nie umywa się do kimona.
Atsushi pisze:
Do not worry about Cultural Appropriation in Sashiko too much (If you are worried. If not, then Worry).
Nie martw się zbytnio przywłaszczeniem kulturowym w Sashiko (Jeśli się martwisz. Jeśli się nie martwisz – zacznij). [tłum. wł.]
Jak to rozumiem? Jeśli chcesz nauczyć się tradycyjnego szycia Sashiko, ale boisz się, że nie wszystko robisz zgodnie ze sztuką i zastanawiasz się czy masz prawo nazywać to Sashiko – Atsushi mówi: nie przejmuj się, ciesz się tym, nazywaj to Sashiko lub nadaj temu swoją nazwę. Jeśli jednak kupujesz nowe tkaniny, żeby zapełnić je „wzorami Sashiko”, aby je sprzedać jako ozdoby „w stylu japońskim”, kompletnie nie zastanawiając się czym Sashiko jest – są powody do obaw. I, moim zdaniem, zdecydowanie można to uznać za przywłaszczenie kulturowe.
Gdzie uczyć się Sashiko?
W związku z rosnącą popularnością Sashiko powstaje coraz więcej stron, z których możesz się uczyć tej sztuki. Ja jednak polecam kurs przygotowany przez Atsushi Futatsuya, który znajdziesz na platformie Domestika. Nie jest to reklama. Po prostu sama przerobiłam ten kurs i uważam, że jest idealny na początek.
Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na nacisk jako Atsushi kładzie na aspekty kulturowe. Niemal na każdej lekcji odnosi się do kontekstu. Z kursu dowiemy się nie tylko z jakich nici najlepiej korzystać, ale również dlaczego to takie ważne. Dowiemy się czym jest „Boro” i dlaczego nie można używać tego słowa wymiennie z „Sashiko”. Czym Sashiko jest, a czym nie jest. Jaka jest jego historia. Choć oczywiście nie zabraknie też praktycznych wskazówek – jak narysować wzór na tkaninie, jak przeciągać nitkę (ściągając tkaninę z igły, a nie ciągnąć igłę), jak rozprostowywać tkaninę, żeby uniknąć pomarszczeń. A także (to megaciekawe!) jak szyć, aby lewa strona tkaniny była taka sama jak pierwsza, dzięki czemu staje się dwustronna!
Inspiracje
Przykładów Sashiko szukaj na moim profilu na Pinterest.
Moja babcia też łatała dziury. Wielkie mi mecyje.
Ale zaraz, zaraz. Dlaczego wyciągam Cię na drugi koniec świata, żeby pokazać coś, co znane jest na całym świecie, również na naszym podwórku. Ludzie od zawsze zaszywali dziury, doszywali łatki, naprawiali ubrania i przerabiali nowe. Od zawsze też je dekorowali. Czym całe to Sashiko różni się od naszywek, które pamiętamy z dzieciństwa?
Cóż, różni się całkiem wieloma rzeczami, ale w swej istocie to dokładnie to samo. Łatanie dziur. I właśnie tym chciałabym Cię zainteresować – koncepcją naprawiania popsutych ubrań. Koncepcją doskonale nam znaną z dzieciństwa (szczególnie jeśli przypadło na czasy PRL-u). Potem wypartą (łaty to obciach). A potem zapomnianą (po co łatać, jak mogę szybko i tanio kupić coś nowego). I tu leży pies pogrzebany. Bo o to szybko i tanio chodzi. O zalew tanich ciuchów, których cena bierze się z wyzysku ludzi. O fast fashion, która zabija środowisko. O tym wszystkim chcę pisać i chcę pokazywać możliwe rozwiązania. I pomyślałam, że Sashiko przyciągnie Cię lepiej niż hasło: Przestań kupować. Zacznij naprawiać!
Fix: moda i haft
Przedstawiam Fix – mój mikroprojekt badawczy. F jak fashion, x jak haft. O naprawianiu będzie mowa. Naprawianiu ubrań, ale i naprawianiu świata. Chorego systemu. Na tyle, na ile to możliwe w mikroskali. Na ile to jest w naszym zasięgu.
Fix składa się z 4 elementów:
Co miesiąc wybieram jeden temat przewodni. Kilka przykładów: Sashiko, cerowanie, haftowanie na ubraniach, drugi obieg, materiały organiczne...
Na Pinterest i w relacjach na Instagramie pokazuję inspiracje z danego obszaru. Twórcy, który tworzą w wybranej technice, organizacje, które promują takie działania, techniki. Ogólne pomysły i szczegółowe instrukcje.
Każdy miesiąc to okazja do nauczenia się nowych technik. Biorę udział w kursach i warsztatach, czytam książki, a przede wszystkim próbuję. Dzielę się efektami swojej pracy (w obu miejscach wymienionych powyżej) i zachęcam obserwujących do dołączenia.
Pod koniec miesiąca na moim blogu (czyli tutaj) pojawia się artykuł podsumowujący cały miesiąc oraz zapowiedź kolejnego tematu. I to jest właśnie pierwszy artykuł z tej serii.
A tu jeszcze raz w wersji graficznej:
Mottem tego projektu jest cytat (wyróżnienie moje):
Rewolucji nie przeprowadzą samotni twórcy. Musimy zaangażować się wszyscy. Kupować mniej. Inaczej prać ubrania. Częściej je naprawiać i przerabiać. Brać pod uwagę to, jaki wpływ na środowisko mają materiały, z których je wykonano. Poznawać łańcuchy dostaw, dzięki którym powstały. Sprawdzać, jakimi zasadami kierują się firmy, które je szyją i dystrybuują. Musimy stworzyć nasz własny, indywidualny styl, który przyniesie światu więcej dobra niż zła.
Dana Thomas „Modopolis. Dlaczego to, co nosimy, ma znaczenie”
Fix to seria artykułów poświęcona koncepcji naprawiania świata przez naprawianie ubrań. To tak w wielkim uproszczeniu. Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.