Siedem milionów ton. Tyle co roku wyrzuca się skrawków tkanin, odpadów powstałych w trakcie produkcji ubrań. I są to bardzo ostrożne rachunki, zakładające, że traci się tylko 10% materiału. Według niektórych źródeł odpady mogą sięgać 30%, a w przypadku indywidualnych, ekskluzywnych projektów nawet 40%.
Wiadomo, że masowa produkcja odzieży to kosmos i potrzeba tu dużych zmian. Nie możemy wzruszać ramionami twierdząc, że „przecież ja nic z tym nie mogę zrobić”. Możemy i to całkiem sporo. Chociażby decydując o tym co, gdzie i ile kupujemy. Ale dziś nie o tym. Dziś o małej skali. O tym, co możemy zrobić z resztkami tkanin podczas samodzielnego szycia ubrań. Kilka pomysłów znajdziesz na blogu joulenka. A ja dołożę jeszcze szycie bez produkowania odpadów.
Zero Waste Patterns
Wspomniałam już kiedyś, że przymierzam się do zakupu książki „Zero Waste Patterns” Brigitty Helmersson. Obiecałam, że jak ją nabędę to podzielę się wrażeniami. Matko, co to za cudo!
Po pierwsze – to książka, której od dawna szukałam. Taka, która pozwala odzyskać wiarę w to, że prostota nie umarła. Znajdziesz w niej 5 bazowych wykrojów: bluzka, top, koszula, spodnie i spódnica. Na bazie tych 5 wykrojów powstało kolejne 15 projektów. Z połączenia topu ze spodniami mamy kombinezon, przedłużony top jest letnią sukienką, a bluzka uszyta z grubej tkaniny staje się bluzą. Wykroje są bazowe, choć nie znaczy, że zupełnie proste. Są tu lamówki i kieszenie, guziki i kołnierzyki. Potrzeba więc trochę wprawy. Ale do ogarnięcia nawet dla początkujących.
Po drugie – książka jest świetnie wydana. Z pięknymi zdjęciami, szczegółowymi rysunkami i opisami, z wykrojami na wewnętrznej stronie okładki (wykroje takich elementów jak kieszenie czy wycięcie bluzki, resztę kroi się po linii prostej, ale do tego wrócimy). Czy wspominałam o dobrym papierze i tuszu roślinnym?
Po trzecie – to książka dla normalnych kobiet. W różnych rozmiarach. Również tych większych. Ubrania prezentują modelki o różnych figurach, co znacznie ułatwia wyobrażenie sobie efektu końcowego.
No i po czwarte i najważniejsze (w zasadzie powinnam od tego zacząć) – wszystkie wykroje zakładają CAŁKOWITE wykorzystanie materiału. Są tak przemyślane, aby wszystkie wycięcia zostały zużyte, np. na kieszenie czy inne elementy. Absolutnie nic się nie marnuje. Czy to nie fascynujące?
Szorty
Ta tkanina czekała na mnie ponad pół roku. Kupiłam ją na próbę, jako element „totemów”, które budowaliśmy do Łodzi. Po tym, jak uznałam, że moja przygoda z dzikim farbowaniem to porażka i trzeba kupić gotowe tkaniny. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z takiego zwieńczenia totemów. Został mi więc kawałek materiału, idealny do przetestowania wykroju na szorty.
Kawałek idealny, jeśli chodzi o rozmiar. Gorzej z rodzajem tkaniny. Trochę utrudniłam sobie sprawę już na początku. Potem utrudniłam sobie jeszcze bardziej, bo zamiast zacząć od jednego z bazowych wzorów przeszłam do części z wariacjami. Dlaczego był to problem? Książka składa się z trzech części. W pierwszej opisane są wszystkie prace podstawowe, jak przyszywanie kieszeni czy robienie lamówek. W drugiej opisane są wykroje podstawowe. W trzeciej wariacje tych wykrojów. A to oznacza, że podczas szycia szortów część opisu miałam w części trzeciej, która odsyłała do części drugiej, a ta do części pierwszej. Trochę się pogubiłam, choć biorę całą winę na siebie. Uważam, że taki układ książki jest naprawdę bardzo sensowny.
Dodatkową trudnością był język angielski. Czytam w tym języku dość biegle, ale w przypadku instrukcji każde słowo jest ważne. Potrzebna jest też znajomość branżowych wyrażeń, jak prawa i lewa strona materiału (po angielsku right i wrong side). Gdy chciałam upewnić się, co znaczy słowo notch, Internet zaproponował mi biogram Markusa Perssona, twórcy Minecrafta, bo tak brzmi jego przydomek. (Jako ciekawostkę dodam, że to szwedzki programista, a Brigita Helmersson, autorka książki „Zero Waste Patterns” pochodzi z Australii, ale aktualnie mieszka w Szwecji).
Kieszonki
Całkiem niedawno odkryłam, że w mojej maszynie jest stopka owerlokowa i że zmienia się ją błyskawicznie. To nie to samo co osobny owerlok, ale i tak spore ułatwienie. W instrukcji do tego wykroju polecano szew francuski i takiego użyłam, ale druga stopka przydała mi się do kieszonek.
Z kieszonkami to w ogóle ciekawa sprawa – wyglądają uroczo i dodają spodenkom tego czegoś (gdy poszłam się pochwalić gotowym dziełem swoim dzieciom F. zachwycił się głównie kieszonkami). To też sposób na wykorzystanie kawałków materiałów pozostałych po wycięciu nogawek. Problem w tym, że naszywa się je na wierzch tkaniny, a nie wszywa pod spód, co oczywiście jest do ogarnięcia, ale dla mnie jeszcze dość trudne. Efekt nie jest więc zachwycający, co widać na zdjęciach.
A właśnie, zdjęcia. Wiedząc, że będę pisać o tym wpis stwierdziłam, że zrobię relację fotograficzną. I zrobiłam – pierwsze zdjęcie w trakcie krojenia i drugie, gdy szorty były gotowe. No, na blogerkę krawiecką to ja się nie nadaję… Ale skoro już zrobiłam – to się pochwalę:


A w przypadku paska poszłam na łatwiznę. Powinnam go zszyć na lewej stronie i wywrócić, ale… mi się nie chciało, więc przeszyłam po zewnętrznej. Tak też mi się podoba i spełnia swoją rolę. A przecież chodziło o ułatwianie sobie życia, nie utrudnianie.
Książka
Pierwsze szorty gotowe. Dalekie od ideału i od wzoru z książki, ale co tam… Przymierzam się do kolejnych. Tym razem zacznę od wykrojów bazowych. To jeszcze na koniec pokażę Ci kilka stron z książki. Na zachętę, bo książkę bardzo polecam:




Książkę można zamówić m.in. przez Empik (to nie jest link afiliacyjny).
Przypominam, że na moim blogu znajdziesz więcej tekstów o szyciu i naprawianiu ubrań. Wszystkie opatrzone są tagiem Fix i znajdziesz je TUTAJ. To seria artykułów poświęcona koncepcji naprawiania świata przez naprawianie ubrań. To tak w wielkim uproszczeniu.